21.05.2015

Rodział 10

*Octavia*
Dzisiaj rano ojciec kazał mi iść na strych abym  poszukała jakiś dekoracji na Halloween. Po wczorajszym zajściu nie było widać, że przyszedł zalany w trzy dupy. Siedziałam na strychu od kilku godzin i prze­wer­to­wałam wszys­tkie półki. Wie­działam, że muszą być w ja­kimś pu­dełku dob­rze za­bez­pie­czo­ne fo­lią. Przekładałam sta­re zeszy­ty, let­nie ub­ra­nia, książki, puszki i za­winiątka. Ciekawe kiedy mama miała czas żeby wszystkie nasze rzeczy tutaj schować. Przy ner­wo­wym poszu­kiwa­niu ozdób je­den z pa­kunków padł na ziemię i wy­sypała się z niego sta­ra pa­pete­ria. Pożółkła już, jed­nak wzór nieza­pomi­najek w każdym ro­gu był wy­raźny. Przełożyłam w pal­cach kil­ka ko­pert, były pus­te. Zagłębiałam się z cieka­wością w dal­szą część pu­dełka, aż tra­fiłam na lis­ty za­winięte czer­woną wstążką. Zaśmiałam się, przy­pomi­nając so­bie, że tak właśnie w fil­mach trzy­mano lis­ty miłos­ne. Nie wa­hałam się długo, wiem, że nie powinnam tego robić, ale pociągnęłam ta­siemkę. Ko­per­ty ad­re­sowa­ne były do ma­my. Ot­worzyłam pier­wszy list. Myd­la­ny za­pach pa­pete­rii zaczął de­likat­nie drażnić mój nos.

Kocha­na Evo!
To nasz pier­wszy miesiąc ra­zem, a ja nie pot­rze­buję ani se­kun­dy więcej, by wie­dzieć, że z Tobą chcę spędzić resztę mo­jego życia. Nie umiem pi­sać listów, jed­nak strach, że mogłabyś za­pom­nieć jak bar­dzo Cię kocham spra­wia, że będę zos­ta­wiał ślad mo­jej… naszej miłości tak długo, jak tyl­ko będę mógł. Nie sądziłem, że w swoim życiu poz­nam ko­goś, kto z ta­kim ciepłem spoj­rzy mi w oczy i po­wie kocham. A ja będę wie­dział, że to kocham jest war­te więcej niż wszys­tkie złoto te­go świata…
 
List był długi. Kiedy skończyłam czytać ten, otworzyłam następny.

Kochanie
Wy­jechałaś za­led­wie dwa dni te­mu, a już bra­kuje mi za­pachu Twoich włosów, gdy za­sypiam. Octavia śpi spo­koj­nie, choć chy­ba wyczu­wa brak Ciebie. Tęskni za Tobą tak sa­mo moc­no jak ja. Aż dziw, że wszys­tko, co kiedyś zap­la­nowałem w głowie, tak na­tural­nie i pięknie się spełnia. Myślę so­bie, że może fak­tycznie, wszys­tko za­leży od nas. Kiedy spo­tykają się dwie przez­naczo­ne so­bie dusze, nic nie jest niemożli­we. O nic nie trze­ba wal­czyć, na nic tra­cić nerwów… Nie ma przeszkód, których ra­zem nie zdołali­byśmy po­konać (…) Chcę jeszcze na ko­niec na­pisać, że wiem o tym, że ra­no budzisz się prze­de mną i za­miast spać da­lej lub wstać, leżysz i pat­rzysz na mnie. Czuję Two­je spoj­rze­nie… i to jak ni­by przy­pad­kiem głaszczesz mnie po po­liczku. Kocham to… Po­kochałem od pier­wsze­go wspólne­go po­ran­ka i nig­dy już nie chciałem ot­wierać oczu. Chciałem tak ok­rutnie uda­wać, że śpię… Choć tych kil­ka mi­nut. Bar­dzo Cię kocham i co dzień dziękuję Bo­gu, że dał mi Ciebie…

Na moim ciele po­jawił się dreszcz, że może nie po­win­nam czytać tych listów, że jest to naz­byt oso­bis­te. Szyb­ko jed­nak się us­pra­wied­li­wiłam. Toż to prze­cież lis­ty mojego oj­ca do mamy. Ostatnia cząstka ja­ka została z ich miłości. Ostatni list przeczytałam dwa razy, po czym włożyłam go do koperty i wszystkie razem związałam z wstążką. 

- No na­reszcie. Myślałem, że zasnęłaś na tym strychu – odez­wał się ojciec robiąc sobie kawę. Gdy się od­wrócił, zobaczył moją posępną twarz ze zna­jomym już pa­kun­kiem w ręku.
- Kochasz mamę? – spy­tałam, zat­rzy­mując się w drzwiach.
Kuchnię ogarnęła niez­wykła cisza. Tata za­marł
 - No od­po­wiedz. Kochasz?
- Dlacze­go py­tasz?
- Od­po­wiedz.
- Prze­cież wiesz. Co się stało? – spy­tał, właści­wie nie chcąc znać od­po­wie­dzi. 
- Co ci powiedział detektyw Clark? 
- Octavia nie psuj mi niedzieli.  Chcę się zrelaksować po całym tygodniu ciężkiej pracy
- Nie kazałam ci tyle pracować - powiedziałam zagracając mu drogę 
- Ktoś musi zarabiać na ciebie i Kacpra. A jeśli chcesz cokolwiek wiedzieć o niej to zadzwoń do tego konowała. U mnie w portfelu jest jego wizytówka. 
- Czemu się tak zachowujesz?! 
- Bo nie obchodzi mnie to, co stało się z Evą. Jak podrośniesz to zrozumiesz Octavia 
- Mam 18 lat, jestem pełnoletnia - powiedziałam pod nosem patrząc jak ojciec wychodzi z domu
Podeszłam do okna i widziałam jak ojciec znowu wsiada do samochodu i gdzieś odjeżdża. Kiedy samochód zniknął mi z pola widzenia poszłam zrobić Kacprowi śniadanie. Biedaczek jeszcze spał, mimo że zbliżała się 11. Musiał być bardzo zmęczony po wczorajszym dniu. W nocy przyszedł jeszcze do mojego pokoju zapłakany, że chce do mamy.
Gdy miał już gotowe kanapki, z portfela taty wyciągnęłam wizytówkę do tego detektywa. Chciałam też wziąć jakiej pieniądze żeby zrobić zakupy, ale w środku nie było ani pieniędzy ani kart kredytowych. Kiedy chciałam nacisnąć zieloną słuchawkę, zawahałam się. Bałam się usłyszeć od niego informacje na temat mojej mamy.
- Halo?- uslyszałam zachrypnięty głos po drugiej stronie telefonu 
- Dzień dobry, dodzwoniłam się do Pana Clarka? 
- Tak, o co chodzi? 
- Nazywam się Octavia Carter. Dzwonię w sprawie mamy... - nie dokończyłam gdyż mi przerwał 
- Tak, tata mówił, że będzie Pani dzwonić. Niestety nie mamy żadnych konkretnych informacji. Sąsiedzi widzieli tylko jak wsiadła do taksówki tamtego dnia i to wszystko. Potem nikt jej nie widział.
- Ale tata mówił, że są jakieś nowe fakty...
- Chce pani poznać moją opinię? - jego głos się ożywił 
- Jaką opinię?
- Uważam, że pani matka uciekła z kochankiem i teraz zapewne siedzą gdzieś na plaży i świetnie się bawią. Pan Carter mówił, że jego żona go zdradzała od dawna. Ma nawet podejrzenia co do ewentualnego kochanka. Prowadzimy bardzo intensywne śledztwo. Jednak zdaje pani sobie sprawę, że twoja mama jest osobą pełnoletnią i może sama decydować o swoim życiu. Więc jeśli ją znajdziemy, nie będziemy mieli żadnych podstaw to tego, aby ją sprowadzić do domu.
Rozłączyłam się. Nie liczyłam na takie informacje. Myślałam, że będą mieli lepsze wiadomości. Pani Bieber miała rację, mówiąc, że on nie nadaje się do niczego. Chciałabym zatrudnić tego detektywa o którym mówiła, ale nie miałam pieniędzy. To znaczy miałam coś na koncie, ale te pieniądze są  odłożone na moje studia. Nie mogę ich ruszyć. Tata na pewno się nie zgodzi, on najchętniej odwołałby tego całego Clarka. Na propozycję Pattie też nie mogę przystać. Obca osoba nie będzie płacić za sprawy które nie są związane z jej rodziną. Z nawałem myśli wyszłam na dwór zapalić. W międzyczasie wstał Kacper i zaczął jeść swoje spóźnione śniadanie. Włączył sobie telewizję, akurat na kanale z bajkami leciał Scooby Doo. Kiedy byłam mała bardzo bałam się tej bajki. Nigdy jej nie oglądałam, a jak już się zdarzyło to potem nie chciałam spać sama. Wtedy rodzice brali mnie na noc do siebie. Spałam między mamą a tatą. 
Kończąc palić weszłam do domu i skierowałam się do łazienki na poranny prysznic. Chciałam pójść z Kacprem na obiad do restauracji. 

*Justin*
Stałem oparty na moim nowym samochodzie, spaliłem już szóstego papierosa w przeciągu 30 minut, a tego debila w dalszym ciągu nie było. Umówiłem się z Ryanem przy jednym z baraków mojego ojca żeby pogadać. Obiecał, że tym razem się nie spóźni jednak jak widać nie potrafi dotrzymać słowa. Zawsze przed wyjściem szykuje się jak jakaś baba. Gdybym go nie znał tak dobrze, pomyślałbym, że jest gejem. Z nim mogę pogadać o wszystkim, bo wiem, że nic nikomu nie chlapnie. Ale przysięgam, jeśli nie będzie go za 5 minut to go zabiję gołymi rękoma. 
- Sorry stary, ale korki były - powiedział podchodząc do mnie
- Ja już znam te twoje korki - odpowiedziałem gasząc papierosa
- Dobra stary, gadaj o co chodzi. - oparł się o mój samochód 
- O taką jedną laskę. 
- Oooohohohoh. Jedną laskę? A kim jest ta szczęściara? - zaczął się nabijać 
- Najbardziej wkurwiająca laska na świecie. - powiedziałem zapalając kolejną fajkę 
- Serio ona? Człowieku odpuść ją sobie! - powiedział stając naprzeciwko mnie. Zrobiłem zdziwioną minę, na co on kontynuował dalej - To największa puszczalska w szkole. Nikt nie zliczy ile razy dała już dupt
- Octavia? 
- Tak - powiedział, a po chwili dodał -KTO?! Mówię o Jennifer
- A mi chodzi o Octavie...
Pokrótce odpowiedziałem mu o piątkowej kolacji i wczorajszym dniu. I przede wszystkim o naszych braciach. Ryan od razu stwierdził, że się w niej zakochałem i to zauważyły nawet dzieciaki. Wyśmiałem go. Przecież tyle razy mówiłem, że może i jest ładna, ale nie w moim guście. Kurwa, czemu to już nie brzmi tak pewnie jak kilka dni temu? Zresztą nie, gdybym coś do niej czuł to wielce prawdopodobne, że wiedziałbym o tym pierwszy. Zaczął pierdolić coś o jakiś uczuciach. Jasne, cóż one znaczą w dzi­siej­szym świecie. Dzi­siaj jest to to­war, który niez­wykle łat­wo się sprze­daje. Tak. Można ku­pić uczu­cia. W su­mie, cze­go dziś się nie ku­pi. Potem  zapewniał mnie, że będzie nam kibicować i trzymać za nas kciuki. Dał mi nawet kilka "cennych" rad, jak ją poderwać. Po pierwsze, mam jej mówić jaka jest piękna (nawet jeśliby nie była) po drugie kupować kwiatki, czekoladki, odwozić do domu po szkole... W ogóle obchodzić się z nią jak z jajkiem. Kazał mi spakować Jaxona w samochód i jechać do niej. Jaxon miał być pretekstem do spotkania. Ryan nie wziął pod uwagę tego, że my nie potrafimy ze sobą gadać.
Wy­ciągnąłem rękę, wiedząc, że muszę to zro­bić. Nie było mo­wy o wa­haniu. Zig­no­rowałem drżące pal­ce, na­cis­kając na dzwonek do drzwi. Słuchając czy ktokolwiek jest w środku, wpat­ry­wałem się w dym ula­tujący z mo­jego pa­piero­sa. Men­to­lowy Mar­lbo­ro. Niena­widziła ich. Jaxon się głupio do mnie uśmiechał. 

*Octavia*
Na dzwo­nek do drzwi reaguję ner­wo­wo, na­wet jak na mnie. Ale co mam ro­bić, kiedy jedną nogą stoję pod pryszni­cem, a drugą sta­ram się wy­macać ręcznik? Cho­lera, tata? Prze­cież pojechał do­piero co i zapewne prędko nie wróci. Antonine pakuje się, wieczorem ma samolot. Kto jeszcze, Madison? Miała dzisiaj wrócić i przyjść zaraz do mnie. Wy­cieram się pośpie­sznie, sku­piając myśli na jak naj­pros­tszych czyn­nościach, zwykłych przed­miotach. Ręcznik, wo­da, sprzątnąć. Od­wiesić. Zna­leźć spodnie. Dzwonek wciąż drażni moje uszy. 
- Chrys­te Pa­nie, idę!
I co z te­go? Oso­ba po dru­giej stro­nie uważa mnie chy­ba za naj­mniej­szy problem.
- Madison, mówię to z żalem, ale ukat­ru­pię cię za to – mówię do siebie, na os­tatnią chwilę za­pinając pa­sek i jed­nym szar­pnięciem ot­wierając drzwi.
 Ale to nie Madison.
Po dru­giej stro­nie patrzą na mnie piękne czekoladowe oczy.
Pat­rząc w nie, nie jes­tem w sta­nie skle­cić zdania.
- Justin… A co ty tutaj...?– wyk­rztuszam wreszcie.
- Przyjechałem z Jaxonem. Może do kina pójdziemy... - powiedział zmieszany 
- Wejdźcie. Kacper gdzieś buszuje po podwórku...
 Wpuściłam Justina i Jaxona, po czym szyb­ko poszłam ogarnąć w łazien­ce. Siebie ogarnąć. Cho­ciaż zna­leźć normalną koszulkę.
Kiedy weszłam z powrotem do kuchni widziałam jak Justin pije kawę.
- Widzę, że się roz­gościłeś – mruczę iro­nicznie, za­pew­ne niepot­rzeb­nie, zmuszając go, żeby w końcu pod­niósł na mnie swoje oczy.
- No wiesz, oni zajęli się sobą a ja zostałem sam. 
- Okej. A po co przyjechaliście? Nie przypominam sobie, żeby chłopcy się umawiali na dzisiaj. 
- Chciałem spędzić dzień z bratem i pomyślałem, że przy okazji weźmiemy Kacpra i ciebie. Żebyś nie siedziała sama w domu - od razu przypomniały mi się wczorajsze słowa Kacpra.. Ale nie, nie. Chce być miły.  A może?

*Justin*
 Dzisiaj było inaczej. Na początku była cicho, ale Kacper o coś się zapytał, a ona zaczeła trajkotać. Jak typowa baba. Potem spytała o zdanie mnie i tak się zaczęło. Gadaliśmy przez całą drogę. Miałem wrażenie, że zna­my się od dziec­ka al­bo i jeszcze dłużej. Nor­malnie była jak naj­lep­szy ko­lega, jak kum­pel spod ce­li, czy też jak ko­niok­rad, z którym można ko­nie kraść. W su­mie to była lep­sza od moich kumpli, bo miała cyc­ki a ko­ledzy nie.  W końcu pod­jecha­liśmy pod ki­no.  Z rac­ji te­go, że jest to dosyć popularne ki­no, mieliśmy problem z zaparkowaniem samochodu. Przy ka­sie staliśmy z 10 minut, bo kolejki były strasznie. Kiedy nadeszła nasza kolej ku­piłem bi­lety i uda­liśmy się do sa­li gdzie le­ciały już rek­la­my. Film był nudny. Główny bo­hater do­wie­dział się, że ma trudną misję do wy­kona­nia ale z rac­ji kry­zysu, dos­ta­nie tyl­ko ro­wer, napędza­ny siłą włas­nych nóg. Tak wy­posażony ruszył do Wiet­na­mu.
___________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
* * * 
ASK: awmeiypff
Zapraszam również na mój drugi blog:
My eyes in your pocket

Z racji tego, że mam już wakacje i dużo wolnego czasu, rozdziały będą pojawiać się dwa raz w tygodniu. W środy i niedziele :)

7 komentarzy:

  1. Ona poszła im otworzyć w ręczniku? Bo nie wiem, czy nie zauważyłam momentu, w którym się ubiera, czy po prostu takiego nie było..
    To takie słodkie, gdy czytała te listy. Zawsze mi się coś takiego podobało, ale w tych czasach nie mam szans, aby na to liczyć. Szkoda.
    Oni się do siebie zbliżają! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! <3
    Może Justin wypowie za niedługo te parę słów, które odmienią ich losy... Fajnie by było. :D
    Strasznie Ci zazdroszczę, że skończyłaś już szkołę. Ja muszę chodzić normalnie-do czerwca, a nawet jego końca. :c
    Z chęcią wpadnę na Twojego, nowego bloga.
    Pozdrawiam, karmeeleq.

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział jestem mega ciekawa co z jej mama i jak potocza sie jej i justina losy

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhuhu Justin... Justin... Justin...

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój bloog znalazłam dzisiaj ale zdążyłam już przeczytać uważam że masz super styl pisania, trzywymiarowych bohaterów, ciekawą historię, która zaczęła się w tym rozdziale robić jeszcze bardziej interesująca, ogólnie super. Mam tylko takie moje subiektywne "ale". Za dużo ze strony Justina, a za mało Caroliny. Ja po prostu wolę wczuć się w postać dziewczyny, ponieważ traktuję ją jak główną bohaterkę. Chcę znać jej poglądy i patrzenia na Justina. Najczęściej opisujesz spotkania tych dwójki z perspektywy Justina, wolałabym aby częściej robiła to dziewczyna. Chcę się w nią wczuć, nie wiem jak Justin na nią patrzy z jej punktu widzenia. Do niczego cię nie namawiam, po prostu wyrażam swoją opinię. Blog naprawdę bardzo mi się spodobał. Jak już powiedziałam na górze. Masz fajny pomysł super styl. Informuj mnie, bo już wplątałam się tę akcję i nie mogę doczekaćsię akcji

    OdpowiedzUsuń
  5. jest super .... kiedy next ???

    OdpowiedzUsuń
  6. super przeczytam jutro <3 ♥

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz