Leżałam w swoim pokoju, sobota wieczór a ja w spędzałam czas
w domu, owszem miałam ochotę wyjść. Ale nie było gdzie a tym bardziej z kim. Madison poznawała uroki życia na działce, Kacper pojechał z Jaxonem do sali zabaw. Słuchałam muzyki, jednak mój wewnętrzny spokój
przerwał dźwięk SMS'a... Pomyślałam, kto mógłby napisać. Stwierdziłam, że nie muszę czytać, bo to pewnie nic ważnego, jednak
moja ciekawość była silniejsza niż spokój. Nie potrzebnie wstawałam, bo był to sms z jakimiś reklamami. Proponowali mi internet 300MB i darmowy facebook przez miesiąc. Błagam, stop! Kolejny sms, tym razem od Antonine
Od: Antonine
On znów dziś do mnie coś gadał! Zaczyna mnie to coraz bardziej
irytować.
Do: Antonine
Kto taki? ;>
Od: Antonine
Użyj czasem narzędzia zwanego mózgiem. Kto do mnie cały czas gada, a ja udaję, ze go nie słyszę?
Do: Antonine
A, Pierre.Co mówił?
Od: Antonine
Myślisz, ze go słuchałam? Nie interesuje mnie czego ten pajac ode mnie chce.
Myślisz, ze go słuchałam? Nie interesuje mnie czego ten pajac ode mnie chce.
Do: Antonine
Antonine! On gada do ciebie cały czas! Może w końcu byś się zainteresowała czego on od ciebie chce. Z resztą, dla mnie sytuacja jest jasna, podobasz mu się, powinnaś z nim być.
Antonine! On gada do ciebie cały czas! Może w końcu byś się zainteresowała czego on od ciebie chce. Z resztą, dla mnie sytuacja jest jasna, podobasz mu się, powinnaś z nim być.
Od: Antonine
Proszę cię! Ha, ha, ha! Ja miałabym z nim być? Chyba sobie żarty robisz!
Proszę cię! Ha, ha, ha! Ja miałabym z nim być? Chyba sobie żarty robisz!
Do: Antonine
A czemu nie? Przecież jest ładny, charakter też niczego sobie...
A czemu nie? Przecież jest ładny, charakter też niczego sobie...
Od: Antonine
Taa, charakterek to on ma. Ciekawi mnie ile dziewczyn już poleciało na jego uśmieszek, a on się nimi po prostu zabawił. Nie znasz go
Taa, charakterek to on ma. Ciekawi mnie ile dziewczyn już poleciało na jego uśmieszek, a on się nimi po prostu zabawił. Nie znasz go
~~~
Chciało mi się wyjść z domu, ale jak wcześniej wspomniałam nie miałam z kim. Pogoda za oknem też nie była zbyt zachęcająca. Wrzesień jest dla mnie jednym
z najbardziej przytłaczających miesięcy. Już nie lato, a jeszcze
nie jesień. Na dodatek ten dzień był wyjątkowo podły. Deszcz siąpił robiąc
chlapę na drodze, a do tego przeszywający wiatr, wyganiał
przechodniów pod domowe koce. Leżałam na łóżku wgapiona w ekran
laptopa. Po raz kolejny oglądałam Pearl Harbor z 2001 roku.
Film, po którym zawsze zbieram się dwa dni. Wprowadza on zamęt w moją
psychikę. Znaczy to jednak, że jest on bardzo dobry.
Zapada w pamięć, nie nudzi i sprawia, że chce się do niego wracać.
Kolejna łza zleciała po moim policzku. Tak, muszę przyznać, jestem
emocjonalnym mięczakiem. Znam film na pamięć a mimo to za każdym
razem ryczę jak głupia. Cisza w domu, umożliwiała mi jeszcze większe
zaangażowanie w fabułę. Kacper nie wrócił jeszcze z sali zabaw,
a ojciec jeszcze w pracy. Tata znowu wziął dodatkowe godziny.
Siedziałam więc samotnie jedząc kolejną miskę lodów. Niestety mój
błogi stan przerwał dzwonek do drzwi. Zdenerwowałam się myśląc,
że Kacper znowu nie wziął kluczy od domu, które powinien nosić
przy sobie. A potem siedzi, przed domem i czeka, aż ktoś
przyjdzie. Z impetem otwarłam drzwi i już miałam przygotowaną dla
niego reprymendę, ale… to nie był on. W drzwiach stał Justin. Muszę przyznać, że wyglądał całkiem przystojnie. Przyznaję było
na co popatrzeć. Za to on nie miał czego podziwiać. Wyglądałam jak kupka nieszczęścia w starych dresach,
rozczochranych włosach i bez jakiegokolwiek makijażu.
- Co ty tu robisz? – zapytałam. Mój głos trochę ochrypł, dlatego zabrzmiało to bardzo niemrawo.
- Kacper jest w szpitalu - odpowiedział mierząc mnie wzrokiem - Zawiozę cię
- Matko Boska! Co mu się stało? - krzyknęłam w jego stronę
- Spadł z huśtawki na placu zabaw i złamał rękę
- I ty go idioto zostawiłeś samego w szpitalu?! Cholera jasna zawieź mnie do niego! W tym momencie! - chciałam wyjść z domu ale zatrzymał mnie
- Po pierwsze siedzą z nim moi rodzice. Po drugie przebierz się, wyglądasz okropnie. A po trzecie nie wrzeszcz na mnie! Nie przeze mnie spadł.
- Poczekaj na mnie 5 minut - zamknęłam drzwi i pobiegłam do pokoju. Będąc na półpiętrze zbiegłam na dół i otworzyłam mu drzwi - Możesz poczekać na mnie w środku
- Dziękuję za zaproszenie! Masz 5 minut, czekam w salonie
A wydawałoby się, że już nic się dzisiaj nie stanie. I masz tu babo placek, Kacper złamał sobie rękę. Najwyraźniej jego limit na gips jeszcze się nie skończył. Założyłam pierwsze lepsze ciuchy i zbiegłam po schodach potykając się. Justin po raz kolejny zilustrował mnie wzrokiem, po czym poszedł za mną w stronę samochodu. Mama zniknęła, tata w pracy a Kacper łamie rękę będąc pod opieką Bieberów. A kogo ojciec będzie się o to wszystko czepiać? MNIE!
Dzisiaj Justin jechał wyjątkowo wolno. Wlekł się tak jakby chciał a nie mógł. Już chciałam mu powiedzieć żeby przyspieszył ale siedziałam cicho bo wkurzyłby się jeszcze. Jego mina i tak pokazywała, że teraz wolałby być gdzie indziej. No tak, jest sobota i zamiast siedzieć z kumplami, on odwozi mnie do szpitala.
~~~
- Dzień dobry Octavia - powiedziała mama Justina
- Dzień dobry, co się stało?
- Kiedy wracaliśmy z sali zabaw zatrzymaliśmy się jeszcze koło placu zabaw. Chłopcy bawili się, poszli na huśtawki i Kacper wtedy spadł.
- Boże! On zawsze musi sobie coś zrobić... - westchnęłam - Gdzie jest?
- Z Jaxonem w sali. Ale najpierw lekarz chciałby z tobą porozmawiać. Justin powiedział ci żebyś wzięła dokumenty?
- Nie mówił ale mam je przy sobie. - powiedziałam wchodząc do gabinetu lekarskiego
Lekarz udzielił mi podstawowych informacji na temat złamania ręki Kacpra. Okazało się, że złamanie nie jest groźne, ale przez 3 miesiące musi mieć rękę w gipsie. Wypisał receptę na leki i poszłam do brata.
- Octavio - zatrzymała mnie Pani Pattie - Nie chciałabym się wtrącać... ale... - zaczęła niepewnie
- Co się stało?
- Kiedy jechaliśmy z Kacprem do szpitala, chciałam zadzwonić do waszej mamy...Ale Kacper powiedział, że zniknęła - pięknie...
- No tak, ale tata z nami mieszka. Tata wczoraj był u policjanta Clarka, ponoć są jakieś nowe informacje w sprawie mamy
- Clark? - spytała mama Justina robiąc dziwną minę
- Tak, zna go Pani?
- Powiedzmy, że aż za dobrze. Nie należy do najlepszych detektywów. Jeśli chcesz to dam ci numer do jednego z lepszych. Ma prywatną firmę i jest bardzo kompetentny.
- Dziękuję, ale nie mamy pieniędzy na kogoś prywatnego... Dopiero się przeprowadziliśmy
- Kochanie, jeśli będziesz chciała możemy go opłacić. W tym nie ma najmniejszego problemu.
Tylko się uśmiechnęłam. Nie lubię, kiedy ludzie wtrącają się w moje rodzinne sprawy, uważam, że to nie ich interes. Ale to strasznie miłe, że mama Jaxona chce nam pomóc.
- Octa, Octa, Octa! - usłyszałam głos Kacpra - Patrz, znowu złamałem rękę!
- No gratuluję. Będzie trzeba zadzwonić do doktora Lavelle, że znowu trafiłeś do szpitala
- Doktor Lavelle? Kto to? - spytała uśmiechnięta Pattie
- Lekarz Kacpra z Lyon. Mój brat dosyć często sobie coś łamał
- Octavia jestem głodny, pójdziemy do McDonalda?
- Ja też jestem głodny Justin - powiedział Jaxon
- To zjesz w domu, zaraz jedziemy - odpowiedział
- Ale ja chcę do McDonalda z Kacprem
- Ale my Jaxon nie pójdziemy. Nie wzięłam pieniędzy z domu, a musimy iść sprawdzić autobus do domu
- Ale przecież Justin może was odwieźć - powiedziała Pattie
- I pojedziemy do McDonalda! - krzyknął Jaxon
- Ale nie chcemy robić problemu. Poza tym, jest sobota a Justin zapewne ma plany - próbowałam się wykręcić
- Mój syn stwierdził, że weekend spędza z nami
- Właśnie, a Jaxon jest jego rodziną więc pojedziemy do McDonalda!
- Nie wzięłam pieniędzy ze sobą Kacper, rozumiesz co mówię?!
- To Justin zapłaci. Prawda? - Jaxon spojrzał na niego
- No spoko.
Jechaliśmy w ciszy. To znaczy ja i Justin, bo chłopacy ciągle się śmiali. Czułam się głupio, że znowu Justin musiał rezygnować z planów, żeby spędzić swój czas ze mną i Kacprem. Zwłaszcza, że niezbyt mnie lubi. Wczoraj na kolacji u niego w domu ani razu się do mnie nie odezwał, tylko ciągle rozmawiał z ojcem o jakiś samochodach.
*Justin*
Czemu ona nigdy nie może zacząć rozmowy? Kiedy gada z Madison w szkole to buzia się jej nie zamyka. Nawet wczoraj cały czas gadała z moją mamą o zakupach i innych duperelach. A tutaj? Siedzi jakby czekała na ścięcie. Rozumiem, że mnie nie lubi ale mogłaby cokolwiek powiedzieć. Tamci dwaj z tyłu bawią się w najlepsze, rzucają się, krzyczą. Szkoda, że ich humory nie mogą przejść na nią. Zaparkowałem samochód przed jedynym jeszcze otwartym McDonaldem. Chłopacy od razu pobiegli do środka, a Octavia została przy wejściu. Z kieszeni kurtki wyciągnęła paczkę fajek i odpaliła jedną.
- Nie wierzę panna Octavia pali - powiedziałem podchodząc do niej - A niby taka grzeczna
- Chcesz jednego? - spytała wyciągając paczkę w moją stronę, wziąłem ją do ręki, żeby sprawdzić jakie pali "Black Devile"
- Nie dzięki. Nie pale gówna dla kobiet. Wolę swoje - oddałem jej fajki
- To nie jest gówno dla kobiet. Są takie same jak twoje Malboro.
- Wmawiaj sobie skarbie - uśmiechnąłem się do niej, a ona zaśmiała się w ten wkurwiający sposób
Kiedy skończyliśmy palić, weszliśmy do środka. Dzieciaki już jadły a ja z Octą poszliśmy zamówić nasze jedzenie. Muszę przyznać, że ma niezły spust. Zjadła tyle, ile ja jem w przeciągu całego dnia.
Przed północą odwiozłem ją do domu. Światła w domu były zgaszone, więc prawdopodobnie jej ojciec jeszcze nie wrócił z pracy. Trochę jej współczuję. Mojego ojca też nie ma całe dnie w domu, ciągle gdzieś wyjeżdża załatwiać różne interesy, ale wszystkie weekendy spędza z nami w domu i wtedy nie odbiera nawet telefonów od współpracowników. Ten czas jest nasz. Ale jak widać u Octavii i Kacpra sprawa spędzania wspólnego czasu z ojcem wygląda nieco inaczej. Octavia wyszła z samochodu, wzięła od Kacpra Happy Meala i poszli w stronę domu. Kiedy otworzyła drzwi i weszła do środka dopiero odjechałem.
*Octavia*
- Kacper, idź się jakoś umyć i idź spać. Późno jest.
- Kiedy przyjedzie Antonine?
- W poniedziałek po południu. Cieszysz się? - uśmiechnęłam się do niego
- Taaak! Jaxon chce ją poznać bo dzisiaj opowiadałem mu o niej. Ale spokojnie, Justin jest zarezerwowany tylko dla ciebie.
- KACPER! - krzyknęłam - O co wam wszystkim chodzi?!
- Podobacie się sobie. - podszedł do mnie i położył mi swoją rękę na moje ramię - Niby jesteście od nas starsi a nie widzicie oczywistych spraw. Dobranoc - pocałował mnie w policzek i poszedł na górę.
Kiedy Kacper poszedł się myć, ja poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Ciągle zastanawiałam się nad tym, co powiedział mi przed chwilą Kacper. W między czasie do domu wrócił ojciec kompletnie pijany. Z trudem wszedł po schodach do swojej sypialni. Nie ruszyłam się z miejsca, żeby mu pomóc. Cieszyłam się tylko, że Kacper go nie widział. Idąc na górę wzięłam z szafki swój telefon. Szybko się umyłam i poszłam spać. Byłam mega zmęczona dzisiejszym dniem.
na szczęście mam już maturę za sobą, więc teraz skupię się w 100% na blogu. Notkę dodaję dzisiaj z racji tego, że jutro wyjeżdżam ;)
Trzymajcie się.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Świetny tylko trochę krótki
OdpowiedzUsuńPowiem, że masz śliczny szablon. Taki wiosenny, spokojny. Podobają mi się takie.
OdpowiedzUsuńA co jeśli jej tata wiedział, że ten detektyw wcale nie jest taki dobry i specjalnie go wynajął, aby nie znalazła się ich mama? Wiem, że to brzmi okrutnie, ale wydaje mi się, iż on maczał w tym palce... ;c
Kacper i Jaxon ich zeswatają, czuję to! Z resztą, oni i tak będą razem. Muszą.
No, nic. Życzę miłego wyjazdu!
Super rozdział ! Nie mogę doczekać się następnego i dowiedzieć się czegoś na temat jej mamy :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, lecz wprowadź trochę chaosu, lubię takie ff :)
OdpowiedzUsuń