Po skończonej matematyce miałam mieć drugi język obcy. Wybrałam hiszpański, ponieważ zawsze chciałam się go nauczyć a w Lyon chodziłam na prywatne lekcje. Nie mogąc znaleźć klasy poprosiłam jakiegoś chłopaka na korytarzu o pomoc. Był tak miły, że zaprowadził mnie pod same drzwi klasy. Wchodząc zauważyłam, że w jednej z ławek siedzi dziewczyna, która puściła mi dzisiaj liścik na matematyce. Zauważywszy mnie pomachała i wskazała miejsce koło siebie. Uśmiechnęłam się i dosiadłam się do dziewczyny.
- Cześć jestem Madison – przywitała się z uśmiechem, widać było, że jest przyjaźnie nastawiona
- Ja jestem Octavia – również się uśmiechnęła
-
I jak ci się podoba w szkole?
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie dopiero od godziny tutaj jestem. Ale ludzie wydają się w porządku
-Z tymi ludźmi jest różnie, zresztą widziałaś na matematyce
- Właśnie.. Co to był za koleś? I czemu napisałaś mi ten liścik?
- Ten chłopak to Justin. Jest mega bogaty. Jego ojciec ma niby jakieś studio nagraniowe, ale wszyscy wiedzą, że to przykrywka
Przykrywka czego?
- Mafii. - powiedziała patrząc mi w oczy
- Czego? - zaśmiałam się
- Nie śmiej się. Taka jest prawda jego stary trzepie połową Stardford. Uważaj, bo jak mu podpadniesz będzie z tobą źle.
- Jestem dziewczyną. Nic mi nie może zrobić.
- To nie jest Francja, Octa. Dla niego dziewczyna, to tylko obiekt seksualny
Chciałam jej coś odpowiedzieć, ale w tym momencie do klasy wszedł nauczyciel i zaczął prowadzić lekcję. Z Madison pisałyśmy całą lekcję liściki, a po szkole umówiłyśmy się na kawę. Na lekcji nie mogłam się już skupić. Moje myśli krążyły wokół tego chłopaka. I tego, czy jego ojciec faktycznie trzepie połową Stardford. W końcu mogą być to plotki. A nawet jeśli okazałoby się to prawdą to trudno. Jakoś to przeżyję.
I z dzisiejszego hiszpańskiego nie nauczyłam się niczego. Na przerwie na lunch Madison zaciągnęła mnie na stołówkę. Jednak ja podziękowałam za obiad. Wyglądał okropnie, można powiedzieć, że nawet gorzej niż pokazują to w amerykańskich filmach. W Lyon na obiad zawsze chodziłam do domu albo do kawiarni, która była blisko szkoły. Zjadłam tylko swoje kanapki, które mama mi naszykowała. Poznałam kilku znajomych Madison jednak nie pamiętam ich imion. To znaczy zapamiętałam tylko Ethana, ponieważ starał się popisać “znajomością” francuskiego. Zrobił z siebie idiotę.
Reszta lekcji minęła mi dość nudno. To co teraz przerabiamy na lekcjach w 3 klasie szkoły średniej, we Francji omawiałam w 1 klasie. A, że zawsze się dobrze uczyłam i mam bogaty zasób wiedzy, po prostu się nudziłam i pisałam smsy z Andreą. Andrea zaczyna mnie wkurzać. Jest moim przyjacielem i powinien interesować się mną, a ciągle wypytywał o moją matkę.
Z Madison miałam jeszcze wspólną psychologię, a potem miałyśmy oddzielne lekcje. Ale umówiłyśmy się, że zaczekamy na siebie przed wejściem do szkoły. Idąc korytarzem kończyłam pisać smsa do Andreii, przez co wpadłam na jakiegoś człowieka. Podnosząc głowę do góry ujrzałam Justina. Patrzył się na mnie groźnym wzrokiem.
- Przepraszam – powiedziałam i chciałam go minąć, jednak on chwycił mnie a ramię
- Nie nauczyli Cię chodzić?
- Przecież przeprosiłam, więc o co chodzi?
- O to , że przez Ciebie miałem rano “miłą” wizytę u dyrektora
- Po pierwsze to nie przeze mnie. To ty na mnie napadłeś. A po drugie puść mnie to boli.
- I ma boleć – powiedział wzmacniając uścisk – I ja na Ciebie napadłem? Ja mogę to słoneczko dopiero zrobić
- Jeśli myślisz “słoneczko” - mówić to wyrwałam się – że mnie przestraszysz, to jesteś w wielkim błędzie. A teraz przepraszam spieszę się. Au revoir – ominęłam go i niemal biegiem poszłam do drzwi wyjściowych. Na szczęście Madison już na mnie czekała
- Co ty znowu zrobiłaś? - spytała zrezygnowanym tonem
- Wpadłam na niego. A on zaczął gadać trzy po trzy, że mnie zabije i tak dalej...
- Octavia miałaś mu schodzić z drogi...
- Sam się napatoczył. Nie moja wina, że staje tam którędy ja chodzę. Chodź na tą kawę.
Z Madison spędziłam super popołudnie. Pokazała mi fajną kawiarnię gdzie serwują dobre obiady i desery. Kiedy będę miała dosyć kuchni mojej mamy będę tam chodzić na obiady. Nie to, że mama źle gotuje, ale czasami serwuje takie potrawy, których ja za Chiny ludowe nie zjem. W czasie rozmowy z Madison okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów, lubimy te same zespoły i książki. Kiedy zaczęło się ściemniać rozeszłyśmy się do domu. Jako że nie widziałam jak dojść do domu zadzwoniłam po tatę, żeby przyjechał po mnie. Przekroczywszy próg domu porozmawiałam chwilę z mamą I poszłam do pokoju porozmawiać z Antonine przez skype. Opowiedziałam jej o dziwnym zainteresowaniem Anreii moją matką. Obiecała, że postara się dowiedzieć więcej na ten temat.
Następnego dnia wstałam przed 7 z wielkim trudem poszłam się w miarę ogarnąć do szkoły. Umyłam głowę, jednak miałam problem z wyborem ubrań. W końcu zawołałam mamę, która pomogła mi wybrać jakieś ciuchy. Wchodząc do salonu zdziwiłam się widząc w nim tatę. Przywitałam się z nim i poszłam zjeść śniadanie. Dzisiaj znowu mama odwoziła mnie i młodego do szkoły jednak kazała mi zapamiętać drogę do szkoły Kacpra, bo musiałam go dzisiaj odebrać ze szkoły, bo mama miała już jakieś plany.
Wysiadając z samochodu zauważyłam Justina i jego kumpli. Aż dziwnie mi się zrobiło w brzuchu. Chyba trochę się ich boję. Minęłam ich bez słowa i weszłam do szkoły. Za chwilę mam matematykę! MATEMATYKĘ? M A T E M A T Y K Ę
_
Z racji tego, że zbliżają się święta, chciałabym wam życzyć smacznego jajka i bogatego zająca ;) I świat bez śniegu!
Świetny rozdział czekam na next :) smacznego jajka
OdpowiedzUsuńsuper czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńTak cudowny!
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział i dodam, że bardzo lekko się czyta. Czytałam podobną historie lekcje chinskiego, którą znajomy mi przesłał przez skypa. Poznałam go przez Preply http://preply.com/pl/chiński-przez-skype w ramach nauki języka obcego.
OdpowiedzUsuń