11.04.2015

Rozdział 4

- Nie Kacper. Jest ładna pogoda przejdziemy się
- Ale bolą mnie nogi - odpowiedział
- Mogę was podwieźć. Przecież nie zabiję cię w towarzystwie dzieci - uśmiechnął się łobuzersko - Hahaha twoja mina jest bezcenna 
- Czemu chcesz zabić Octavie? - zapytał Kacper
- Bo jest małym wkurzającym stworzonkiem - odpowiedział przeszywając mnie wzrokiem
- Kacper idziemy już - chwyciłam go za rękę i zaczęliśmy iść w stronę przystanku autobusowego
- Ale ja chciałem jechać z Jaxonem - próbował się wyrwać
- Pójdziemy na lody a teraz siadaj i się w końcu zamknij - posadziłam go na ławce i odeszłam sprawdzić o której mamy autobus do centrum miasta
- Nie lubię cię - powiedział naburmuszony Kacper
- I nie musisz. Ja ciebie też nie lubię.

Boże, jak ten gówniarz mnie wkurza! A na dodatek musiał zakolegować się z Jaxonem. Co z tego, że jego brat grozi, że mnie zabije. Przecież to nic takiego. Na dodatek autobus do centrum mamy za blisko 30 minut. Nie chce mi się tyle czekać ażeby pójść pieszo nie znam drogi. Usiadłam koło Kacpra na ławce i odpaliłam. Wiem, że przy dzieciach nie powinno się palić, ale on nie był dzieckiem. Siedział obrażony, machał nogami i miał minę jakby chciał zabić cały świat. Który siedmiolatek się tak zachowuje? Jeśli chce to niech się przyjaźni z Jaxonem, przecież ja mu tego zabraniać nie będę, tylko niech unika jego brata. Ok, może jednak się trochę martwię o braciszka.
Z Jaxonem poszłam do restauracji w której byliśmy kilka dni temu z mamą. Zamówiliśmy sobie obiad a na deser duże lody. Kacprowi humor się trochę polepszył bo zaczął  opowiadać mi o szkole. Potem zaczął dopytywać się czemu mama nie mogła po niego przyjechać. Szczerze mówiąc sama tego nie wiem. Powiedziała tylko, że dzisiaj nie może go odebrać i tyle w temacie. Nawet nie dopytywałam jej czemu.
~ ~ ~
Kiedy wróciliśmy do domu Kacper poszedł oglądać swoje ulubione bajki a ja poszłam do swojego pokoju żeby porozmawiać przez Skypa z Antonine, biedactwo przeze mnie się nie wysypia. Strefa czasowa. Oczywiście Andreii znowu nie było. Od kilku dni nie rozmawialiśmy. W Lyon ciągle przychodził do mnie. Osobiście kibicowałam mu i Antonine. Razem tworzyliby super parę. W międzyczasie do pokoju wszedł Kacper poprosić żebym pomogła mu w lekcjach bo wieczorem chciał wyjść na dwór. Jeszcze chwilę porozmawialiśmy, Kacper opowiedział jej o Jaxonie i potem się rozłączyliśmy. Pomogłam mu w lekcjach mimo że były to banalne rzeczy. Podejrzewam, że nie chciało mu się tego robić samemu i dlatego poprosił mnie o pomoc. Wiedział, że ja będę mu dyktować a on to tylko zapisze.

- Kacper a gdzie ty chcesz iść o tej godzinie? - spytałam kiedy zaczął się ubierać
- Umówiłem się. Mogę iść?
- Z kim się umówiłeś ?
- Nie interesuj się to nie twoja sprawa
- Akurat moja sprawa bo odpowiadam za ciebie.
- Idę z kolegą
- Jakim?
- Jaxonem . Mogę pójść?
- A gdzie będziecie?
- Nie wiem pójdziemy gdzieś
- To ja idę z wami
- Octavia nie! - tupnął nogą. Dzieciak...
- Posłuchaj jest już po 20 nie pójdziesz sam bo zaczyna się ściemniać. Tobie coś się stanie a mi się za to oberwie. Albo idę z wami albo ty zostajesz w domu
- No dobraaaaaaaaaa. Ale nie będziesz się z nami bawić
- Możesz być pewny, że nie będę.

Kacper znowu był na mnie obrażony. Cóż, nie moja wina. Gdyby umówił się z Jaxonem w dzień mógłby pójść sam. Ale zaczyna się ściemniać więc nie będzie chodzić sam. Gdyby coś mu się stało, mama i tata zabiliby mnie. Z szafy wyciągnęłam buty i wyszliśmy z domu. Ściemniało się więc nie przebierałam się w jakieś wyjściowe ubrania. Kacper poleciał od razu do Jaxona a gdy ja się odwróciłam - zamarłam. Na podjeździe stał nikt inny jak... Justin. Otworzyłam buzię i stałam tak jakby ktoś mnie zamurował.
- Fajna bluzka- powiedział pokazując swoje zęby
- Dzięki - odpowiedziałam z przekąsem - Przywiozłeś Jaxona?
- Nie. Sam przyszedł. Oczywiście, że go przywiozłem.
- To możesz już jechać. Ja będę miała na nich oko
- Mam lepszy pomysł. Oni zajmą się sobą, a ja zajmę się tobą, hmm? - mówiąc to przybliżał się do mnie coraz bliżej - Potafię być dobrym opiekunem - wyszeptał mi do ucha
- Jeśli w przeciągu 4 sekund się nie odsuniesz zacznę krzyczeć! - powiedziałam a strach mnie sparaliżował
- Hahaha wyluzuj mała. Mówiłem przy dzieciakach ci nic nie zrobię - odsunął się ode mnie na bezpieczniejszą odległość

 Całą czwórką poszliśmy do parku który znajdował się blisko mojego domu. Dzieciaki szły na przodzie, Justin szedł prawie z nimi a ja z tyłu jak najdalej od ulicy, na wszelki wypadek gdyby Justin chciał mnie wrzucić pod samochód. Kiedy doszliśmy do parku Kacper i Jaxon pobiegli na plac zabaw a ja usiadłam na ławce. Niestety, zaraz po tym jak usiadłam dosiadł się do mnie Justin. Z kieszeni spodni wyciągnęłam telefon. Na ekranie widniało powiadomienie, że mam 4 nieodebrane połączenia od taty. Oddzwoniłam i powiedziałam że jestem w parku z młodym. Pytał jeszcze gdzie jest mama bo nie ma jej w domu, co oznacza, że nie ma też kolacji. Kiedy skończyłam z nim rozmawiać zadzwoniłam do mamy. Jednak ona nie odbierała a Justin gapił się na mnie tak natarczywie, że zaczął mnie tym wkurzać.
- Kacper chodź już, robi się późno a rano wstajesz do szkoły! - wstałam z ławki i stanęłam koło placu zabaw
- Jeszcze chwilę proooooooooooooooooooooooooszę Octa - zawołał
- Tata dzwonił, jest już w domu
- No doobra. Zawsze musisz psuć nam zabawę.
- Przykro mi Kapi, ale jutro jest szkoła.
- Gadasz jak jego matka - odezwał się Justin - Jak chcą się bawić niech się bawią
- A ciebie nikt się o zdanie nie pytał - zwróciłam się do niego
- Dobra, chodźcie dzieciaki. Z babą nigdy nie wygracie.
- Jestem kobietą.
- Jak tam sobie chcesz. Aha i spokojnie, nie wrzucę cię pod samochód, możesz iść normalnie - powiedział odpalając papierosa. Też pali black devil
 
 ~ ~ ~
- Gdzie wy byliście?! - krzyknął ojciec jak tylko weszliśmy do domu 
- Mówiłam ci że byliśmy w parku. Po co wrzeszczysz! 
- gdzie jest twoja matka! 
- Kacper idź do siebie. - powiedziałam do brata, nie chciałam żeby uczestniczył w tej kłótni 
- Pytam gdzie jest Eve! 
- A skąd ja mam wiedzieć! Od rana jej nie widziałam. 
- Co ona sobie wyobraża?! Kolacji nie ma...
- A ty jak zwykle o jedzeniu! Mamy nie ma od rana, nie wiadomo gdzie jest a ty się martwisz, że jedzenia nie ma. I na dodatek piłeś!
- Nie wrzeszcz na mnie gówniaro. Gdyby nie ja to ty i twoja matka nie miałybyście tego wszystkiego. Wyjechaliśmy z Lyon to zapewne znalazła sobie nowego kochanka i siedzi u niego.
- Skończ już tato. Najlepiej będzie jak już pójdziesz spać. 

Weszłam do pokoju i od razu otworzyłam okno żeby móc zapalić. Tata strasznie mnie wkurzył. Ciągle ma pretensję do mamy o wszystko. Traktuje ją jak niewolnicę, ciągle się kłócą. Pamiętam jak kiedyś się kochali, tata był bardzo zazdrosny o mamę, kiedy pracowała jako modelka i robił wszystko żeby mama za nim szalała. Ale od momentu kiedy urodził się Kacper tata zaczął się oddalać od nas. Stał się chłodny. Ciągle podejrzewa moją mamę o romanse. A mama nie ma przecież nikogo. Chciałabym zadzwonić do Antonine albo Andreii ale oni mają też własne życie, nie chcę jeszcze obarczać ich swoimi problemami.

----
dziękuję wszystkim za miłe komentarze ;)

7 komentarzy:

  1. Cudownie piszesz *-* Kiedy następny rozdział? Błagam dodaj go szybko! Kc ;* ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, nawet nie wiesz jak się ucieszyłam że jest nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj. Będę czytać Twojego bloga, bo jest genialny.
    Kiedy następny rodział?
    Pozdrawiam i weny życzę! ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji tu --->
    http://allieemilycarter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział, będę czytać twoje ff bo jest cudowne. Życzę weny i czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Bardzo lubię Twojego bloga i czytam go :) ja właśnie założyłam swojego jb-mystory.blogspot.com jakbyś mogła polecić go u siebie byłabym baaardzo wdzięczna :)

    peace!

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz