30.04.2015

Rozdział 7

- Octavia, mogę jechać dzisiaj do Jaxona po szkole?  - zapytał Kacper, kiedy robiłam mu śniadanie
- Nie możesz - odpowiedziałam będąc w dalszym ciągu zła na niego za wczorajszy wieczór 
- Dlaczego? - zaczął jęczeć 
- Dlatego, że masz swój własny dom i rodzinę. Dzisiejszy dzień spędzimy razem. 
- Nie chcę, chcę jechać do Jaxona!
- Ale nie pojedziesz! A teraz się ubieraj bo musimy wychodzić do szkoły
- Nie lubię cię
- I vice versa, ja ciebie też! 
- Czemu wy ciągle wrzeszczycie?! - usłyszałam głos taty
- Co ty tutaj robisz?! - krzyknęłam
- Wydaje mi się, że tu mieszkam! Czemu śniadania nie zrobiłaś, człowiek haruje na was całymi dniami i zero podziękowania! 
- Masz ręce to sobie zrób jedzenie. Czemu nie jesteś w pracy? 
- Dzisiaj jadę później. Na 9 muszę być na komisariacie w sprawie twojej matki. 
- Wiadomo cos nowego? - zapytałam z nadzieją w głosie
- Nie interesuje mnie to, ale kazali przyjechać to pojadę.
- Pojadę z tobą...
- Ty lepiej idź do szkoły, nie chcę żeby dzisiaj znowu do mnie dzwonili. A matką się nie przejmuj, pewnie siedzi teraz ze swoim gachem i się pieprzą. - ostatnie zdanie wypowiedział z obrzydzeniem
 ***
Sie­działam z opuszczoną głową. Łzy po­woli kapały na podłogę. Za ścianą słyszałam krzy­ki. Os­tre, a za­razem niewy­raźne. Błądziłam myśla­mi po swo­jej głowie. Zas­ta­nawiałam się co ona zrobiła nie tak, że wszys­tko się piep­rzy. 
Od kilku dni wyglądałam źle, bar­dzo źle. Oczy spuchnięte, czer­wo­ne. Źre­nic nie było pra­wie wi­dać. Nos za­dar­ty, us­ta popęka­ne przez słony smak łez. W środku było już wszystko kruche. Sie­działam tak i płakałam. Ser­ce mnie gryzło, bym wyszła i po­wie­działa im to, co właśnie te­raz czu­ję i myślę. Bałam się. Nie umiałam się sta­wiać. Próbo­wałam się nie pod­da­wać. Ale zeb­rałam wszys­tkie siły i wyszłam pełna złości z po­koju. Spoj­rzałam na nich gniew­nie i rzu­ciłam to­nem pełnym ba­su:
 - Czy wy nie możecie po­sie­dzieć w spo­koju?! Zaw­sze się kłóci­cie. Mam do­syć was, waszych kłótni. Ro­zumiecie? Przez was nie widzę już przykładu dob­re­go do­mu. Tak wygląda każda rodzi­na? Ja­kaś pa­tolo­gia, ludzie! Za­hamuj­cie, póki jeszcze możecie. Zróbcie to, błagam. Cho­ciaż dla Kacpra się nie kłóćcie, daj­cie mu przykład dob­re­go dzieciństwa, nie to co mi.
- Nie wtrącaj się! Ty myślałaś, że rodzi­na to ta­ki ład­ny pachnący kwiatek? Gówno praw­da! Często śmier­dzi od niego na ki­lometr. I się nie wtrącaj, gówniara jes­teś. 
Spojrzałam na nich i wybiegłam z domu w letnim ubraniu i kapciach. Biegłam przed siebie. Nikt za mną nie pobiegł, nikt nie krzyknął.  Do­biegłam do sta­wu, usiadłam na ławce i zaczęłam zastanawiać się czemu to życie musi być takie dziwne. Nagle usłyszałam głos mamy
- Chodź do do­mu, nie wygłupiaj się. Prze­cież wiesz, że my tak zaw­sze. Nie roz­wie­dziemy się, no chodź. 
- A może właśnie powinniście! Tata cały czas się ciebie czepia, o wszystko! On nas nie kocha!
- Kocha nas. Tylko znowu mu odbija. Jak się uspokoi to porozmawiam z nim, znowu ubzdurał sobie, że go zdradziłam.. Chodź już bo się zaziębisz.
***
W szkole nie mogłam się na niczym skupić. Na matematyce i angielskim siedziałam sama, ponieważ nie było Justina. Trochę się cieszyłam z tego powodu, bo po wczorajszym incydencie czułam się trochę nieswojo przebywając blisko niego.  W szkole nie było też Madison, ponieważ pojechała z rodzicami na działkę oraz zobaczyć Dontego. Wczoraj nawijała o nim chyba z godzinę, dowiedziałam się, że jest cudowny, boski, nieziemski itp. Na szczęście nie zadali nam nic na weekend, więc mogłam spędzić ten czas z Kacprem. Miałam wyrzuty sumienia, że rano byłam dla niego taka niemiła i nakrzyczałam na niego. Ale odkąd poznał Jaxona, codziennie spędzają razem czas a ja siedzę w domu sama. 
W poniedziałek przyjeżdża do mnie Antonine to obciąży mnie na jakiś czas w obowiązkach. Antonine wychowała się w domu z piątką rodzeństwa, jej tata zostawił matkę kilka lat temu, więc musiała pomagać  matce w opiece nad młodszym rodzeństwem. Mój tata nie przepada zbytnio za nią i Andreą. Uważa, że są zbyt starzy jak na moich przyjaciół i wywierają na mnie zły wpływ. Wpadnie w furię kiedy zobaczy Antonine.
Kiedy autobus zatrzymał się pod szkołą Kacpra, zobaczyłam, że stoi przy wejściu do szkoły z jakąś elegancką kobietą i rozmawia z nią. Kobieta była wysoka, miała długie, lekko pofalowane kasztanowe włosy które opadały jej na płaszcz od Springfielda. 
- Dzień dobry - powiedziałam podchodząc do nich - Przepraszam, kim pani jest? 
- Jestem Pattie, matka Jaxona - podała mi rękę wstając - Ty musisz być siostrą Kacpra, prawda?
- Tak, jestem Octavia - podałam jej rękę
- Jaxon miał rację mówiąc, że jesteś śliczna - uśmiechnęła się
- Dziękuję, przepraszam, ale musimy już iść. Trochę nam się spieszy
- Nie ma problemu, może podwiozę was do domu? 
- Nie trzeba. My z Kacprem idziemy do centrum. 
- No dobrze, w takim razie do zobaczenia. - powiedziała odchodząc i wsiadając do wypasionego auta
- Kacper czemu ona z tobą siedziała? - spytałam brata kiedy pani Pattie odjechała
- Skończyliśmy wcześniej lekcje, a ciebie nie było więc cekała razem ze mną. Gdzie idziemy? 
- A gdzie chcesz? 
- Do McDonalda! - powiedział ciągnąc mnie w stronę kawiarni 
Kiedy weszliśmy do McDonalda od razu stanęłam w kolejce po zamówienie. Z racji tego, że był piątek, godziny obiadowe ludzi było strasznie dużo. Zamówienie przyjmowała ode mnie dziewczyna która ze znudzeniem nakładała na tacę kolejne jedzenie. Nie było wolnych miejsc jednak w końcu znaleźliśmy wolny stolik z dwoma miejscami obok okna. Postawiłam nasze zamówienie, podczas gdy Kacper poszedł do łazienki. Ulice były pełne ludzi, podobnie jak w Lyon. Kiedy Kacper wrócił zaczęliśmy jeść nasz obiad. Powiedziałam mu o przyjeździe Antonine, bardzo się ucieszył bo strasznie mocno ją lubi.

*Justin*
Ob­ra­całem fajkę w dłoniach. Ok­no do po­koju było ot­warte, a ja sie­działem na pa­rape­cie. Mu­siałem się codzien­nie nieźle gim­nasty­kować, żeby mama nie do­myśliła, że jej wspa­niały sy­nek pa­li pa­piero­sy, z ojcem to co innego. Od jakiegoś czasu nawet sam mi kupuje. Od rana strasznie bolała mnie głowa. Po kolacji u Octavii odwiozłem Jaxona do domu i pojechałem do kumpla na imprezę. Trochę za dużo wypiłem i spaliłem. Ale musiałem trochę odreagować. Młodzi mnie wkurzyli gadając takie bzdury o mnie i o niej. Ta dziewczyna jest ostatnią osobą którą w której mógłbym się zakochać. I nie umie gotować, każda kobieta powinna potrafić ugotować coś normalnego.  Jednak w dalszym ciągu zastanawia mnie czemu u niej w domu był ten idiota Clark. Kiedy tabletki przeciwbólowe zaczną działać, spróbuję podpytać Jaxona, może będzie coś o tym wiedział. Od rana Ryan stara się ze mną skontaktować, ale nie odbieram od niego telefonów i nie odczytuję smsów. Czuję się tak potwornie, że chcę zostać dzisiaj sam. 
- Justin obiad! - krzyknęła mama. 
Z trudem wstałem z łóżka i poszedłem do salonu. Niemiłosiernie kręciło mi się w głowie, ale musiałem udawać, że wszystko jest w porządku.
- Justin zawieziesz mnie dzisiaj do Kacpra? 
- Kochanie, dzisiaj nigdzie nie pojedziesz. Jest weekend, Kacper na pewno chce go spędzić z rodzicami i siostrą. - powiedziała mama. Dzięki 
- Nie chce. Jego mama zniknęła, tata jest w pracy, a Octavia mogłaby się pobawić z Justinem bo są w tym samym wieku i by się nie nudzili. - powiedział Jaxon, a ja się zakrztusiłem zupą. POBAWIĆ?!
- Co ty mówisz Jaxon? Jak jej mama zniknęła? - w takim razie dlatego ten nieudacznik wychodził z jej domu
- Kilka dni temu wyszła i nie wróciła. Octavia mówi mu, że pojechała na wieś do cioci, ale Kacper podsłuchał rozmowę z tym panem co kiedyś chciał aresztować tatusia. To mogę jechać do niego? 
- Jeśli tą sprawą zajmuje się ten nieudacznik to nigdy nie odnajdzie ich matki - powiedziałem, a mama zgromiła mnie spojrzeniem - Tylko nie mów im tego gamoniu
- Mogę jechać? - spytał ponownie
- Najpierw zadzwonimy i spytamy czy w ogóle możesz przyjechać. - negocjowała mama
- Nie mamy numeru do niej - powiedziałem
- Zapisałem ci jej numer w telefonie dzisiaj rano - uśmiechnął się do mnie
- Muszę przyznać, że Octavia jest naprawdę ładna. I chyba wolna - teraz ty mamo?!
- Ma chłopaka, ale nie są razem. Kacper mówił, że to idiota.
Czy oni nie rozumieją, że ta laska mi się nie podoba?! Okej, może i jest ładna, ładnie się uśmiecha ale w dalszym ciągu nie jest w moim typie.
- A może zaprosimy ich na kolację dzisiaj? - spytała mama - Justin daj mi jej numer 
O NIE.


jest ciężko. 

CZYTAM = KOMENTUJĘ 

2 komentarze:

  1. super akcja , on już się w niej nieświadomie zakochał jestem ciekawa jak sie wszystko dalej potoczy co z jej matka . z niecierpliowscia czekam na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni w końcu będą razem. Zeswatają ich. Ja to wiem. Czuję to w moich bolących kościach. Uwielbiam być chora. :')
    A może to ten tata ją zabił? Oglądałam ostatnio taki film, w którym tak było. Praktycznie tak samo, tylko tamten się przejmował, gdzie ona jest. No, przynajmniej udawał. Okazało się, że ją udusił, ciało dał do zamrażarki, a później, gdy zaczęli coś podejrzewać, zakopał ją gdzieś w lesie. Może ty też widziałaś ten film i się nim inspirujesz? Kto wie?
    Mama Justina i Jaxsona wydaje się być całkiem sympatyczna. Ba, bardzo sympatyczna. :]
    No nic, ja lecę. Głowa mi pęka, ugh.
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz