- Nie możesz - odpowiedziałam będąc w dalszym ciągu zła na niego za wczorajszy wieczór
- Dlaczego? - zaczął jęczeć
- Dlatego, że masz swój własny dom i rodzinę. Dzisiejszy dzień spędzimy razem.
- Nie chcę, chcę jechać do Jaxona!
- Ale nie pojedziesz! A teraz się ubieraj bo musimy wychodzić do szkoły
- Nie lubię cię
- I vice versa, ja ciebie też!
- Czemu wy ciągle wrzeszczycie?! - usłyszałam głos taty
- Co ty tutaj robisz?! - krzyknęłam
- Wydaje mi się, że tu mieszkam! Czemu śniadania nie zrobiłaś, człowiek haruje na was całymi dniami i zero podziękowania!
- Masz ręce to sobie zrób jedzenie. Czemu nie jesteś w pracy?
- Dzisiaj jadę później. Na 9 muszę być na komisariacie w sprawie twojej matki.
- Wiadomo cos nowego? - zapytałam z nadzieją w głosie
- Nie interesuje mnie to, ale kazali przyjechać to pojadę.
- Pojadę z tobą...
- Ty lepiej idź do szkoły, nie chcę żeby dzisiaj znowu do mnie dzwonili. A matką się nie przejmuj, pewnie siedzi teraz ze swoim gachem i się pieprzą. - ostatnie zdanie wypowiedział z obrzydzeniem
***
Siedziałam z opuszczoną głową. Łzy powoli kapały na podłogę. Za ścianą słyszałam
krzyki. Ostre, a zarazem niewyraźne. Błądziłam myślami po swojej
głowie. Zastanawiałam się co ona zrobiła nie tak, że wszystko się pieprzy.
Od kilku dni wyglądałam źle, bardzo źle. Oczy spuchnięte, czerwone.
Źrenic nie było prawie widać. Nos zadarty, usta popękane przez
słony smak łez. W środku było już wszystko kruche. Siedziałam tak i płakałam.
Serce mnie gryzło, bym wyszła i powiedziała im to, co właśnie teraz
czuję i myślę. Bałam się. Nie umiałam się stawiać. Próbowałam się nie poddawać. Ale zebrałam wszystkie siły i wyszłam pełna złości z pokoju.
Spojrzałam na nich gniewnie i rzuciłam tonem pełnym basu:
- Czy wy nie możecie posiedzieć w spokoju?! Zawsze się
kłócicie. Mam dosyć was, waszych kłótni. Rozumiecie? Przez was
nie widzę już przykładu dobrego domu. Tak wygląda każda rodzina?
Jakaś patologia, ludzie! Zahamujcie, póki jeszcze możecie.
Zróbcie to, błagam. Chociaż dla Kacpra się nie kłóćcie, dajcie
mu przykład dobrego dzieciństwa, nie to co mi.
- Nie wtrącaj się! Ty myślałaś, że rodzina to taki ładny pachnący kwiatek? Gówno prawda! Często śmierdzi od niego na kilometr. I się nie wtrącaj, gówniara jesteś.
- Nie wtrącaj się! Ty myślałaś, że rodzina to taki ładny pachnący kwiatek? Gówno prawda! Często śmierdzi od niego na kilometr. I się nie wtrącaj, gówniara jesteś.
Spojrzałam na nich i wybiegłam z domu w letnim ubraniu i kapciach. Biegłam przed siebie. Nikt za mną nie pobiegł, nikt nie krzyknął. Dobiegłam do stawu, usiadłam na ławce i zaczęłam zastanawiać się czemu to życie musi być takie dziwne. Nagle usłyszałam głos mamy
- Chodź do domu, nie wygłupiaj się. Przecież wiesz, że my tak zawsze. Nie rozwiedziemy się, no chodź.
- A może właśnie powinniście! Tata cały czas się ciebie czepia, o wszystko! On nas nie kocha!
- Kocha nas. Tylko znowu mu odbija. Jak się uspokoi to porozmawiam z nim, znowu ubzdurał sobie, że go zdradziłam.. Chodź już bo się zaziębisz.
***
W szkole nie mogłam się na niczym skupić. Na matematyce i angielskim siedziałam sama, ponieważ nie było Justina. Trochę się cieszyłam z tego powodu, bo po wczorajszym incydencie czułam się trochę nieswojo przebywając blisko niego. W szkole nie było też Madison, ponieważ pojechała z rodzicami na działkę oraz zobaczyć Dontego. Wczoraj nawijała o nim chyba z godzinę, dowiedziałam się, że jest cudowny, boski, nieziemski itp. Na szczęście nie zadali nam nic na weekend, więc mogłam spędzić ten czas z Kacprem. Miałam wyrzuty sumienia, że rano byłam dla niego taka niemiła i nakrzyczałam na niego. Ale odkąd poznał Jaxona, codziennie spędzają razem czas a ja siedzę w domu sama.
W poniedziałek przyjeżdża do mnie Antonine to obciąży mnie na jakiś czas w obowiązkach. Antonine wychowała się w domu z piątką rodzeństwa, jej tata zostawił matkę kilka lat temu, więc musiała pomagać matce w opiece nad młodszym rodzeństwem. Mój tata nie przepada zbytnio za nią i Andreą. Uważa, że są zbyt starzy jak na moich przyjaciół i wywierają na mnie zły wpływ. Wpadnie w furię kiedy zobaczy Antonine.
Kiedy autobus zatrzymał się pod szkołą Kacpra, zobaczyłam, że stoi przy wejściu do szkoły z jakąś elegancką kobietą i rozmawia z nią. Kobieta była wysoka, miała długie, lekko pofalowane kasztanowe włosy które opadały jej na płaszcz od Springfielda.
- Dzień dobry - powiedziałam podchodząc do nich - Przepraszam, kim pani jest?
- Jestem Pattie, matka Jaxona - podała mi rękę wstając - Ty musisz być siostrą Kacpra, prawda?
- Tak, jestem Octavia - podałam jej rękę
- Jaxon miał rację mówiąc, że jesteś śliczna - uśmiechnęła się
- Dziękuję, przepraszam, ale musimy już iść. Trochę nam się spieszy
- Nie ma problemu, może podwiozę was do domu?
- Nie trzeba. My z Kacprem idziemy do centrum.
- No dobrze, w takim razie do zobaczenia. - powiedziała odchodząc i wsiadając do wypasionego auta
- Kacper czemu ona z tobą siedziała? - spytałam brata kiedy pani Pattie odjechała
- Skończyliśmy wcześniej lekcje, a ciebie nie było więc cekała razem ze mną. Gdzie idziemy?
- A gdzie chcesz?
- Do McDonalda! - powiedział ciągnąc mnie w stronę kawiarni
Kiedy weszliśmy do McDonalda od razu stanęłam w kolejce po zamówienie. Z racji tego, że był piątek, godziny obiadowe ludzi było strasznie dużo. Zamówienie przyjmowała ode mnie dziewczyna która ze znudzeniem nakładała na tacę kolejne jedzenie. Nie było wolnych miejsc jednak w końcu znaleźliśmy wolny stolik z dwoma miejscami obok
okna. Postawiłam nasze zamówienie, podczas gdy Kacper poszedł do łazienki. Ulice były pełne ludzi, podobnie jak w Lyon. Kiedy Kacper wrócił zaczęliśmy jeść nasz obiad. Powiedziałam mu o przyjeździe Antonine, bardzo się ucieszył bo strasznie mocno ją lubi.
*Justin*
Obracałem fajkę w dłoniach. Okno do pokoju było otwarte, a ja siedziałem na parapecie. Musiałem się codziennie nieźle gimnastykować, żeby mama nie domyśliła, że jej wspaniały synek pali papierosy, z ojcem to co innego. Od jakiegoś czasu nawet sam mi kupuje. Od rana strasznie bolała mnie głowa. Po kolacji u Octavii odwiozłem Jaxona do domu i pojechałem do kumpla na imprezę. Trochę za dużo wypiłem i spaliłem. Ale musiałem trochę odreagować. Młodzi mnie wkurzyli gadając takie bzdury o mnie i o niej. Ta dziewczyna jest ostatnią osobą którą w której mógłbym się zakochać. I nie umie gotować, każda kobieta powinna potrafić ugotować coś normalnego. Jednak w dalszym ciągu zastanawia mnie czemu u niej w domu był ten idiota Clark. Kiedy tabletki przeciwbólowe zaczną działać, spróbuję podpytać Jaxona, może będzie coś o tym wiedział. Od rana Ryan stara się ze mną skontaktować, ale nie odbieram od niego telefonów i nie odczytuję smsów. Czuję się tak potwornie, że chcę zostać dzisiaj sam.
- Justin obiad! - krzyknęła mama.
Z trudem wstałem z łóżka i poszedłem do salonu. Niemiłosiernie kręciło mi się w głowie, ale musiałem udawać, że wszystko jest w porządku.
- Justin zawieziesz mnie dzisiaj do Kacpra?
- Kochanie, dzisiaj nigdzie nie pojedziesz. Jest weekend, Kacper na pewno chce go spędzić z rodzicami i siostrą. - powiedziała mama. Dzięki
- Nie chce. Jego mama zniknęła, tata jest w pracy, a Octavia mogłaby się pobawić z Justinem bo są w tym samym wieku i by się nie nudzili. - powiedział Jaxon, a ja się zakrztusiłem zupą. POBAWIĆ?!
- Co ty mówisz Jaxon? Jak jej mama zniknęła? - w takim razie dlatego ten nieudacznik wychodził z jej domu
- Kilka dni temu wyszła i nie wróciła. Octavia mówi mu, że pojechała na wieś do cioci, ale Kacper podsłuchał rozmowę z tym panem co kiedyś chciał aresztować tatusia. To mogę jechać do niego?
- Jeśli tą sprawą zajmuje się ten nieudacznik to nigdy nie odnajdzie ich matki - powiedziałem, a mama zgromiła mnie spojrzeniem - Tylko nie mów im tego gamoniu
- Mogę jechać? - spytał ponownie
- Najpierw zadzwonimy i spytamy czy w ogóle możesz przyjechać. - negocjowała mama
- Nie mamy numeru do niej - powiedziałem
- Zapisałem ci jej numer w telefonie dzisiaj rano - uśmiechnął się do mnie
- Muszę przyznać, że Octavia jest naprawdę ładna. I chyba wolna - teraz ty mamo?!
- Ma chłopaka, ale nie są razem. Kacper mówił, że to idiota.
Czy oni nie rozumieją, że ta laska mi się nie podoba?! Okej, może i jest ładna, ładnie się uśmiecha ale w dalszym ciągu nie jest w moim typie.
- A może zaprosimy ich na kolację dzisiaj? - spytała mama - Justin daj mi jej numer
O NIE.
jest ciężko.
jest ciężko.
CZYTAM = KOMENTUJĘ
super akcja , on już się w niej nieświadomie zakochał jestem ciekawa jak sie wszystko dalej potoczy co z jej matka . z niecierpliowscia czekam na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńOni w końcu będą razem. Zeswatają ich. Ja to wiem. Czuję to w moich bolących kościach. Uwielbiam być chora. :')
OdpowiedzUsuńA może to ten tata ją zabił? Oglądałam ostatnio taki film, w którym tak było. Praktycznie tak samo, tylko tamten się przejmował, gdzie ona jest. No, przynajmniej udawał. Okazało się, że ją udusił, ciało dał do zamrażarki, a później, gdy zaczęli coś podejrzewać, zakopał ją gdzieś w lesie. Może ty też widziałaś ten film i się nim inspirujesz? Kto wie?
Mama Justina i Jaxsona wydaje się być całkiem sympatyczna. Ba, bardzo sympatyczna. :]
No nic, ja lecę. Głowa mi pęka, ugh.
Miłego dnia!