18.07.2015

Rozdział 13

 - Boże jaka jestem zmęczona - powiedziałam siadając na kanapie w salonie, koło mnie usiadł Kacper przytulają się do mnie
- To dlatego, że jesteś już stara - pokazał mi język
- A ty jesteś za bardzo wyszczekany. Idź się myć i spać. Jutro do szkoły.
- Nie, wcale nie potrzebuję pomocy! - krzyknęła Antonine wchodząc z zakupami do domu
- Wiadomo, że nie potrzebujesz. Rano byłaś w sklepie i robiłaś zakupy.
- Ty też idź spać bo też idziesz do szkoły - spojrzała na mnie groźnie
~~
Szłam ko­rytarzem mo­jej 'wspa­niałej' szkoły. Nie, żebym coś do niej miała, al­bo coś. Nie, ab­so­lut­nie nie. A jed­nak by­wały ta­kie dni, kiedy miałam ochotę nie przychodzić do tej bu­dy tyl­ko wziąć no­gi za pas i uciec. Zro­bić coś sza­lone­go, korzys­tać z życia. Jed­nym z ta­kich dni był właśnie ten. Do późnej nocy myślałam o Alanie i moich rodzicach, nie przespałam pół nocy.
Mi­jałam właśnie szafkę z nu­merem 87, kryjąc się za nią, kiedy ktoś klepnął mnie w ple­cy. Ze strachu pod­skoczyłam i od­wróciłam się.
- Co ty wyp­ra­wiasz? - za­pytała mnie Madison ro­ześmiana - Skra­dasz się?
- Zam­knij się - uciszyłam ją szep­tem - Nie widzisz, że się cho­wam?
- To widzę - do­dała również szep­tem - Ale przed kim i po co? Może też się przyłączę do two­jej za­bawy?
- Nie wy­dur­niaj się.
- Ja?! Ja się wy­dur­niam?! To nie ja czaję się za szafką jak ja­kiś zbocze­niec!
- Zbocze­niec? Ja­ki zbocze­niec?
- Normalny zboczeniec. Chodź na matematykę i tak już jesteście spóźnieni. - powiedziała robiąc dziwną minę i oddaliła się.
- Chyba raczej spóźniona. - w chwi­li, gdy gwałtow­nie się od­wra­całam, mo­je ciało na­pot­kało ja­kiś opór. Poczułam coś ciepłego. Poczułam także czyiś nos na mo­jej głowie. Podnosząc głowę zobaczyłam Justina.
- Czemu się chowasz? - spytał patrząc na mnie
- Ja się nie chowam - wyszeptałam patrząc mu w oczy
- Czaisz  jakbyś chciała kogoś zgwałcić i zabić - oparł się o jedną z szafek
- A ty się umówiłeś jakoś z Madi czy co? Na matmę idź, już po dzwonku
- A ty nie idziesz?
- Przez basen i cyrk się nie wyspałam - spojrzałam na niego uśmiechając sie
- Do cholery, to było wesołe miasteczko a nie cyrk! Dobra mniejsza. Spadamy stąd?
-Znowu będą dzwonić do mojego ojca...
- Wiedziałem, że się cykasz. Ja spadam, nara
- Ja się nie cykam - krzyknęłam i pobiegłam za nim - To co robimy?
- Umówiłem się z kumplami. A ty to nie wiem co masz zamiar robić - chytrze się uśmiechnął
- No ej! - uderzyłam go w ramię - Namawiasz mnie na wagary a potem mnie olewasz!
- Możesz jechać ze mną. Tylko masz trzymać się pewnych zasad - otworzył mi drzwi od samochodu
- Jakich zasad? - spytałam zdziwiona
- Zamknij się już. Od wczoraj twoje gadanie mnie wkurwia

*Justin* 
Kiedy jechaliśmy samochodem w stronę baru, gdzie umówiłem się z kumplami zacząłem żałować tego, że zabrałem ze sobą Octavię. Oczyma wyobraźni widziałem, jak kumple będą gapić się na nią i mówić o niej różne rzeczy. Oni nie należą do normalnych chłopaków którzy mają duszę romantyka. Na dziewczyny patrzą tylko jako przedmiot do ruchania. Nie żebym ja tego nie lubił, ale mama zawsze uczyła mnie szacunku do kobiet. 
- Juuuuuuuuustin - moje rozmyślenia przerwał jej głos 
- Miałaś nic nie mówić - spojrzałem na nią 
- Wiem, ale wysadź mnie tutaj. Muszę coś załatwić 
- Tutaj? - spytałem, a ona pokiwała twierdząco głową - No dobra. Dzwoń jak coś się stanie 
- Dzięki - pocałowała mnie w policzek, po czym wyszła z samochodu 
Kurwa. Chyba mi się podoba. 

*Octavia*
W  momencie kiedy jechałam z Justinem do baru, gdzie miał spotkać się z przyjaciółmi, przejeżdżaliśmy koło posterunku policji. W jednej chwili kazałam mu się zatrzymać co zrobił od razu. Chciałam tam pójść i zobaczyć czy wiadomo cokolwiek o mojej mamie. Od ostatniej rozmowy z detektywem Clarkiem nie miałam żadnych wiadomości o niej. Cóż, oprócz tej rozmowy nie wiedziałam nadal nic, jednak może coś ruszyło z miejsca. Wchodząc do środka odurzył mnie zapach moczu i alkoholu. Zapewne gdzieś w środku mieli wytrzeźwiałkę. Podeszłam do pani która siedziała przy biurku, powiedziałam, że chciałabym spotkać się z detektywem Clarkiem. Zaprowadziła mnie pod same drzwi, po czym wróciła do poprzedniego zajęcia. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi, kiedy usłyszałam głośne "wejść". Weszłam do środka. Pan "detektyw" siedział przy biurku i czytał jakąś gazetę. Zobaczywszy mnie wstał z fotela i gestem ręki pokazał mi, żebym usiadła. 
- Pani zapewne w sprawie swojej matki. W dalszym ciągu nic nie wiadomo. 
- Z tego co widzę to pan raczej nie zajmuje się sprawą mojej mamy - powiedziałam patrząc na gazetę 
- Hmmm. Trudno szukać kogoś, kto nie chce być odnalezionym. Pani mama jest osobą pełnoletnią, a my nic nie możemy zrobić. Zresztą Pani ojciec zrezygnował z naszych usług. 
- Jak to zrezygnował? - spojrzałam na niego zdziwiona 
- To pani nic nie wie? Kilka dni temu zadzwonił do mnie i zrezygnował z dalszych poszukiwań. 
- Do widzenia - wstałam i jak najszybciej wyszłam z jego pokoju 
Jak ojciec mógł podjąć taką decyzję bez uzgodnienia tego ze mną?! W końcu to moja matka. Mam prawo wiedzieć co się z nią dzieje. Chyba, że ojciec wie coś na temat mamy. Antonine już insynuuje jakoby zabił mamę. Z torebki wyciągnęłam telefon, chciałam od razu zadzwonić do ojca i wyjaśnić to wszytko, ale oczywiście miał wyłączony telefon. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu. Razem z Antonine na pewno razem coś wykombinujemy. 
Kiedy jechałam do domu, poczułam wibrację telefonu w mojej torebce. Wyciągnęłam go i odczytałam wiadomość. Była od Justina. 


Od: Justin:3 
Żyjesz jeszcze? Mogę po ciebie przyjechać ;)

Do: Justin :3 
Nie dzięki. Jadę taksówką do domu ;p 


Do: Justin :3
Okej (y) 

- Antonie wróciłam! - krzyknęłam wchodząc do domu 
- Powinnaś być w szkole - powiedziała na przywitanie - znowu zwiałaś 
- Nie miałam weny iść na lekcje... Tata odwołał tego detektywa
- Raczej tego konowała... Ale czemu go odwołał? - usiadła obok mnie na kanapie 
- Nie wiem Antonine... Ale powinien mi o tym powiedzieć... 
- No powinien. Zatrudnij jakiegoś prywatnego detektywa, matka Justina proponowała ci jakiegoś
- Nie mam pieniędzy. Ojciec mi nie da, zresztą chyba sam ma problemy z kasą 
- Pożyczę ci Octa... 
- Antonine nie. Przepraszam, ale i tak nam dużo pomagasz. Wszystko kupujesz za swoje pieniądze...
- Bo jesteś moją przyjaciółką i to normalne, że chcę ci pomóc. Chodź, skoro już jesteś w domu to się przydaj i pomóż mi w obiedzie. 
~~
- Co dzisiaj gotujemy? - zapytała Antonine kiedy byłyśmy już w kuchni
- Może dziś coś na szyb­ko?
- Co pro­ponu­jesz?
- Pizze!
- Pizze? To wca­le nie jest na szyb­ko. - zaśmiała się
- Ale mam na nią ochotę?
 - Dob­ra, ja wy­ciągam miskę, a ty weź drożdże i mle­ko z lodówki – po­wie­działa kle­piąc mnie w pupę. Ahhh, Antonine i jej lesbijskie odruchy
Po chwi­li zaczęliśmy go­tować.  Zaczęłam myśleć o Justinie. Strasznie się zmienił, jeszcze nie tak dawno chciał mnie zabić i ciągle na mnie warczał, a teraz jest taki miły. Chce po mnie przyjeżdżać, odwozi mnie do szkoły, chciał mnie zabrać do swoich kumpli.
- Mie­szaj – przyjaciółka przywróciła mnie do świado­mości głośnym to­nem.
- No prze­cież mie­szam – uśmie­chnęłam się, wyob­rażając so­bie jak może skończyć się nasze wspólne gotowanie
~
Poźnym wieczorem kiedy byłam już umyta i pakowałam książki do szkoły usłyszałam wibracje mojego telefonu. Oczywiście znalezienie go zajęło mi trochę czasu, jednak kiedy spojrzałam na wyświetlacz zrobiło mi się słabo. Dzwonił Alan. Przez kilka sekund toczyłam ze sobą walkę czy odebrać ten telefon czy odrzucić połączenie. Jednak koniec końców odebrałam, musiałam kiedyś z nim porozmawiać.
(...) 
- Nie wiem co mam po­wie­dzieć… Po pros­tu nie wiem, nie spodziewałem się. Nie sądziłem, że możesz…
- To było daw­no. Sam prze­cież mówiłeś, że to co było nie ma znacze­nia.
- Tak, ale chciałbym wiedzieć…
- Co! – przer­wałam. – Kim byłam, co ro­biłam, jak żyłam? Chcesz wie­dzieć wszys­tko! Prze­cież ci wspominałam.
- Tak, ale… Sam nie wiem. – Zas­tygł je­go głos. Chciał wyk­rzyczeć cały ból, ja­ki wte­dy czuł, ale nie mógł nic. Cisza dźwięczała w słuchaw­ce jeszcze chwilę.
- Jak mam to ro­zumieć? Chcesz cza­su? Prze­myśleć to wszys­tko? Zas­ta­nowić się nad na­mi?
- Nie, prze­cież cię kocham.
- Po two­jej reak­cji nie jes­tem już te­go pew­na.
- Nie jes­tem ta­ki. Ja­kiś prob­lem nie jest w sta­nie skreślić te­go, co jest między na­mi.
- Alan, ale coś już skreśliło nasze relacje.
- Zmieniłem się, dla ciebie zrobię wszystko. Mogę do ciebie przyjechać? 
~~

Przepraszam, że przez tak długi czas nic się nie pojawiło, ale zaczęłam pracować i z czasem jest
krucho. Ale obiecuję, że następny rozdział będzie o niebo lepszy i ciekawszy. Ogólnie zdałam maturę i dostałam się na uniwerek :3
CZYTASZ=KOMENTUJ

1 komentarz:

  1. Nie wiem, jakim cudem, ale nie zauważyłam, że dodałaś rozdział. Uciekł mi, ale na szczęście go znalazłam.
    Na początku chciałabym Ci pogratulować dostania się na uniwerek. Jeśli mogę zapytać, co studiujesz? :3
    Ale jak to ojciec odwołał detektywa? Przecież tak nie wolno. Znaczy może to zrobić, ale powinien uzgodnić to ze wszystkimi członkami rodziny, nie? Nie można podejmować takich decyzji samemu! :///
    Kacper taki milutki. *-* Mały, kochany urwisek :D
    A Justin? Myślałam, że nie będzie chciał jej wziąć, że ją gdzieś zostawi.. A tymczasem on sam proponuje jej podwózkę z powrotem! Zmienił się i to bardzo. *u*
    Ciekawa jestem, czy Alan przyjedzie, czy nie. To zapewne będzie krępujące spotkanie, no, ale nie wiem. Może się mylę.
    Jeśli chcesz, zapraszam do siebie; kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com
    Pozdrawiam, karmeeleq

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz